Zadajemy takie pytanie i wydaje nam się, że wiemy, co to jest brud, a co to jest czystość, bo jesteśmy uczeni przez naszych rodziców, jesteśmy przyzwyczajani w szkole i w miejscach publicznych – i przede wszystkim chyba we własnym domu i w życiu – do tego, że wiemy, co to jest brud, a co to jest czystość. Co jest brudne, a co jest czyste? Wiemy, że szklanka jest brudna i trzeba ją umyć, że podłogę trzeba potraktować mopem albo że chodnik przed naszym domem nie jest odpowiednio wysprzątany. Wszystkie te pojęcia zostały nam wpojone i żyjemy wśród nich. Pomagają nam w życiu, pomagają nam oddzielić właściwe od niewłaściwego i to właściwie jest cechą kultury, aby to odróżniać. No ale ponieważ zadajemy pytanie, czy Warszawa jest brudna, to powinniśmy dzielić włos na czworo i najpierw zastanowić się, co to znaczy brud, a co to znaczy czystość. Na ten temat napisano sporo książek, także historycznych, z których wynikałoby, że brud, jako pojęcie wyraźnie wszedł do użycia, w głowy ludzi, począwszy od XVIII wieku i następnie, zwłaszcza 100 lat później, na przełomie XIX i XX wieku, w epoce wiary w higienę i propagandy higienicznej, brud stał się taką przestrogą. Przestrogą przed chorobą, przed nieporządkiem, a także przestrogą wyraźnie moralną. Bo oczywiście higieniści kazali się regularnie myć, sprzątać przestrzeń wokół siebie, utrzymywać porządek w mieszkaniu, walczyć z pasożytami, dbać o to, żeby dzieci nie bawiły się w brudzie i tak dalej, i tak dalej, ale filozoficzne znaczenie brudu było znacznie bardziej skomplikowane. Oznaczało lęk przed nieładem, nieporządkiem. W tym sensie brud jest pokrewny nieporządkowi, a nieporządek jest zakłóceniem pewnego umownego stanu rzeczy. Bo czym jest porządek? Porządek jest sensem nadanym przez człowieka rzeczywistości. Porządek jest pewną sztuczną konstrukcją. To, co jej umyka, co się bierze z rozpadu, z braku porządku, to jest nieporządkiem. I tak samo brud bierze się z braku czystości.
show less
Comments