Oczywiście, że Warszawa jest brzydka, ponieważ jeżeli ktoś tak uważa to nie sposób z nim dyskutować. Brzydota jest kategorią bardzo uznaniową, bardzo często osobistą. Każdy sobie definiuje brzydotę. Ale przecież nie na tym polega jej zasadnicza cecha. O brzydocie napisał całą książkę Umberto Eco. Napisał też wcześniej książkę o pięknie. Wniosek Eco był następujący: w odróżnieniu od piękna brzydota nie posiada swojego kanonu. Rygory, którymi się określa to, co jest piękne, a co nie jest, granice, wzory piękna historycznie były wyznaczone dosyć wyraźnie. Natomiast brzydota była po prostu tym, co zaprzeczało pięknu, więc nie miała swoich granic. Była bezkresna, była fantazyjna, była dowolna. To właśnie dlatego Eco uważa brzydotę za bardziej fascynującą, niż piękno. Brzydota się poddaje zabawie, interpretacji. Zamienia się w groteskę. I chociaż jest zależna od piękna, tzn. inaczej: brzydoty nie ma bez ideału piękna, to brzydota posiada w sobie coś zaskakującego, dziwnego, coś, co oburza, co może obrażać, co odstręcza. Jeśli więc brzydota jest fascynująca to może dobrze, że Warszawa jest brzydka. Ale oczywiście na ten temat dyskutowano przez ostatnie 200 lat niewątpliwie bezustannie, dlatego że Warszawę zestawiano z pewnymi kanonami i z pewnymi wzorami. Przede wszystkim z miastem rozumianym jako dzieło sztuki, a takie miasta się pojawiły w XIX wieku. Takie, które były planowane, wymyślane odgórnie tak, aby były piękne. Wzorem piękna XIX wieku, piękna mieszczańskiego, stał się Paryż, ale też Wiedeń, w mniejszym stopniu Londyn. I podążanie za wzorami piękna, za miejskimi ideałami, było chyba cechą Warszawy, która do dzisiaj naznacza jej charakter.
show less
Comments